Archiwum sierpień 2004


sie 26 2004 =///=
Komentarze: 1

A my przemijamy.
Zapominamy to, co dało nam szczęście,
pogrążając się w cieniu i lęku o lepsze jutro.
Co będzie jutro?
Lepiej nie wiedzieć.
Trzeba kochać i pozwolić, by inni nas kochali właśnie dziś.
Żyjmy każdą cząstką siebie,
całą duszą,
aż do nasycenia,
od którego jesteśmy zawsze o krok.
Kochajmy, bo miłość zapewnia nam życie wieczne pośród gwiazd.

Przemijamy...wszystko przemija...zostaną tylko wspomnienia. Było różnie..raz lepiej raz gorzej. Czasem człowiek stawał na skraju swych myśli...Często się śmiałam i często uroniłam łzę...Było dobrze...

Pewnego sierpniowego dnia uciekłam...daleko...do swojego dzieciństwa...Łomża...

Tam wszystko jest inne.. łatwiejsze i bardziej zrozumiałe...Chciałam odpocząć od wielkiego miasta, uciec od problemów...stęsknić  się za przyjaciółmi..

Późny wieczór....cmentarz...i ja  siedząca na grobie dziadka....on zawsze słuchał. W końcu mogłam płakać do woli i być szczerą sama przed sobą...przed nim nic nie ukryje...Siedziałam tak kilka godzin.. było mi tak dobrze, nikt mi nie mógł tego zabronić i nikt mi nie mógł tego odebrać...Może to nie do końca normalne zachowanie, ale... tak czułam...tak musiałam...Na koniec, moje usta spoczęły na zimnej marmurowej tablicy z wyrytym imieniem, nazwiskiem i jego datą śmierci....Poszłam...

Adam....mój kuzyn...specjalnie dla mnie przyjechał, żeby się w końcu spotkać i pogadać... Nieprzespane noce...rozmowy do 5 nad ranem...i jeszcze masa tematów przed nami...Wspólne spacery...wspólny śmiech....Dziękuję, że byłeś i jesteś zawsze, kiedy tego potrzebuję....

Samotność- tego mi było trzeba... czas na poukładanie sobie wszystkiego w głowie...

Drzewo...niby zwykła papierówka jakich wiele...ale jednak symbol mojego dzieciństwa....Kiedyś potrafiłam przesiedzieć tam cały dzień....A teraz? Udało mi się wejść...i nagle zaczęłam się cieszyć jak dziecko...sceny z dzieciństwa malowały się same jak kolorowe obrazki...chwila głębokiego, szczerego wzruszenia i łzy szczęścia....

Krzysiek....poznawanie się na nowo...długie rozmowy na łące....śmiech....poważne tematy...refleksje....Pożegnanie!!!! Na koniec 18 białych róż.....wspólnie splecione dłonie ...... kilka scen jak z bajki....ostatni pocałunek.... Odjechał!!!!

Ciągła tęsknota za najbliższymi....myśl o tym co teraz robią...jak minął im dzień? Nie wytrzymałam......Wróciłam......Jestem!!!

Chyba udało się zdjąć  wszystkie maski....

                                                                              =M=

crazyblog : :
sie 25 2004 Czuję się...
Komentarze: 2

... jakoś dziwnie. Smutek ogarnia całe moje ciało. Znowu nie udało mi się czegoś osiągnąć, czegoś na co długo czekałam. Czas płynie, a nic się nie zmienia. Dookoła pusto, cicho, wręcz głucho. Spojrzenie w przeszłość - niczego nie żałuję, nie zrobiłam nic przeciw sobie. Wszystko się ułoży - każdy mówi. Czekam...

...byle nie na zawsze... Asiorka 

crazyblog : :
sie 24 2004 A kiedy mogę odetchnąć..?
Komentarze: 1

Cały czas pędzę. Ten tydzień - ostatni wakacyjny tydzień -  naprawdę będzie wyczerpujący. Dopiero wtorek, a ja już czuję zmęczenie - zupełnie jak w roku szkolnym. Siostra załatwiła mi pracę na drugą zmianę, siedem godzin na stojąco, ale jest przyjemnie, i trochę grosza się sypnie. A rankiem remont w moim pokoju: szpachlowanie ścian, cekolowanie i jeszcze wiele innych pojęć, które mało co rozumiem.

Za 18 minut muszę wyjść. Tylko szybko wysuszę włosy, ubiorę się, zrobię makijaż, spakuję kanapki, dicmana i jakąs płytę i pędzę. Wracam o 22.40. Madziu,  już wróciłaś ze wschodu, a ja nawet nie mam czasu się z Tobą spotkać:( W sobotę sobie odbijemy...

Czas na mnie, uciekam. Asiorka

crazyblog : :
sie 17 2004 Sierpień w pełni...
Komentarze: 2

Nie lubię tego uczucia - uczucia kończącego się lata - czasu beztroski, wolności, odpoczynku, długich przyjacielskich rozmów, wieczorów w świetle księżyca z dala od asfaltu, świateł reflektorów i przepychu śpieszących się ludzi. Nie skreślam dni w kalendarzu, nawet na niego nie patrzę, nie myślę. Do tej pory liczyło się tylko słońce, zabawa i przyjaciele. Niedługo zacznie się szkoła, stres, niewyspane noce, pościgi za autobusami, tramwajami... Szkoda gadać...

Od razu po zakończeniu roku, nawet nie było czasu na odpoczynek, zaczeła się kwaterka w Olpuchu, a pięć dni poźniej obóz. Tak długo czekałam na ten wyjazd. Tyle przygotowań, pracy, tęsknoty i radości. Na kwaterce zabawa i praca naprzemian, chociaż tej pierwszej było o wiele mniej, trochę nerwów, gdzieniegdzie łzy... Pawdziwe wakacje zaczęły się, kiedy przyjechała reszta obozowej ekipy:) Nieprzespane noce, długie rozmowy na poważne tematy, kwitnące przyjaźnie, wybuchające emocje. Wieczorne odprawy odbywały się w róznych klimatach, jednak kadra była naprawdę super - paczka przyajciół, wspierająca się w trudych chwilach. Tak dużo dowiedzialam się na tym obozie - z tyloma sprawami, ciężkimi problemami borykają się ważnie dla mnie ludzie, nie dostrzegałam tego,a może nie chciałam widzieć? Moje problemy, problemiki stały się naprawdę błahe.

Zabawy było mnóstwo. Czasem zastanawiam się jak ja miałam siły na to wszystko? Cały dzień biegać, przeprowadzać zajęcia. Zawsze myśałam, że bycie w kadrze to istna sielanka. Przejechałam się. Przeprowadzanie zajęc, pisanie konspektów, zajmowanie się dzieciakami, które ciągle marudzą, płaczą i kłócą się nie byłło takie łatwe. Ala taka praca sprawia mi przyjemność. Obóz byl jedyny w swoim rodzaju. Nocne Przyżeczenia w świetle księżyca...

Po paru nudnych dniach spędzonych w domu po powrocie z obozu nasza paczkę znowu wywiało do Olpucha. Kto by się spodziewał, że spanie w ciasnej czwórce w 6 osób będzie aż tak nieprzyjemne? Codziennie spacerek do wsi na Coca-Cole Light i  podwójne lody Wist były normą. Przesiadywanie na polanie za Olpuchem i patrzenie w niebo, doszukiwanie się przeróżnych kształtów chmur i ciekawe rozmowy to było coś. Nic się nie liczyło.

Lubawa - mój ostatni wyjazd. Ślub kuzynki i wesele. Praktycznie moje pierwsze w życiu. Nie spodziewałam się, że bedzie tak fajnie. W kościele aż się wzruszyłam, wszystko było takie piękne. Zabawa była niepowtarzalana. Tańce wywijańce z wujkami męża mojej kuzynki (tzn. pana młodego) odwidziały mi się na samym początku. Ale i tak było wesoło. Na drugi dzień - poprawiny. Przeznaczyłam je całkowicie na poprawę swojego humoru jedzeniem tych wszystkich pyszności, których dzień wcześniej nawet nie tknęłam. Zabawa przy disco-polo (którego nie było na weselu), które zapusczał młody, przystojny i dobrze ubrany dj nie widziala mi się zbytnio.

A teraz siedzę w domu. Madzia wyjechała (wracaj kobietooo!), Ola pracuje, tylko Sqn pamięta o starych przyjacielach (dziś impreza z okacji nieobecności rodziców). Będzie fajnie.

A wakacje mijają - nie chcę. Ale jeszcze dwa tygodnie, które mam zamiar wykorzystać jak najlepiej. Dzięki dla Madziuni, Kasi, Oli, Sqna i Spuchlona za wspólne spędzanie czasu, na ławeczkach i nie tylko! Asiorka

crazyblog : :
sie 11 2004 Dwa lata czekałam na ten wyjazd, a teraz...nie...
Komentarze: 2

I stało się...jutro wyjeżdżam...tam wszystko jest inne, jakby oderwane od rzeczywistości....Zobacze swój sad...wejdę na drzewo i spojrzę w niebo..tak jak w dziecinstwie:)...połażę sobie po lasach, po polach...odetchnę i najważniejsze: porozmawiam sobie z dziadkiem...usiądę przy grobie i będziemy dłuuugo rozmawiać. Opowiem mu o wszystkim o szkole, o przyjaciołach, o swoich problemach i radościach...Pamiętam, że on zawsze słuchał, cokolwiek mówiłam on chwytał każde słowo...jak bardzo mi tego brakuje...jego mi brakuje...

Wyjeżdżam i zostawiam tu wszystkie swoje problemy...mam nadzieję,ze tam mnie nie dosiegną...

Do zobaczenia....nie wiem kiedy......aż "zdjemę ostatnią maskę"....

Asiu pilnuj naszych intersów na tym bloqu:) i dbaj należycie o niego:)

crazyblog : :