Komentarze: 1
Ponoć nadzieja umiera ostania.....czy to znaczy, że nie mam już nic?
=M=
Ponoć nadzieja umiera ostania.....czy to znaczy, że nie mam już nic?
=M=
Sam nie dasz rady, zwiędniesz jak liście, życzę Ci byś
odnalazł swoje życie, psychika to studnia, źródło wydarzeń
robisz wszystko to co ona Ci każe, widzisz twarze
śmiejące się z boku, ja cierpię z powodu myśli natłoku,
to tu zostanie jak nie znajdziesz sposobu by przeciąć
ten sznur ludzi wokół
Staram się patrzeć i być otwartą, jakoś się trzymać w
szeregu zwartym, mieć wiarę, mieć oparcie, mieć to, co
miałam kiedyś na starcie, widzieć notki i z nieba fotki,
które Bóg pośle widząc świat gorzki nie słodki. Padam
na ziemię i proszę o sygnał, łzy ciekną po oczach bo
niszczy mnie ta wizja, chciałabym to cofnąć, naprawić,
nie umiem lecz walczę do końca aż ktoś mnie zrozumie.
Był sobie kiedyś taki anioł bardzo smutny, szukał celu,
szukał sensu i szukał pokuty. Był zdrowy w sercu lecz
bardzo chory w duszy. Co się gdzie nie ruszył to widział
widmo zguby. Bóg go zawołał i powiedział 'szukaj ludzi',
więc się odważył, poszedł szukać swej otuchy, po kilku
razach, gdy go ludzie odtrącali, rozwinął swe skrzydła
i poczuł smak odwagi. Płakał z radości bo płakać powinien,
płakać łzami czystymi przez chwilę. Potem więc odszedł
z powrotem do nieba. Bóg był z tego dumny, już się o
niego nie bał, teraz ten anioł jest królem aniołów, silny
jak nigdy, bez wewnętrznych sporów.
Natłok myśli, to mnie niszczy, trzeba walczyć i wygrać
i zniszczyć to co boli, niepokoi, mieć oparcie w kimś kto koi...
=M=
Dziękuję za to , że jesteś...
Dziękuję za to , że zawsze mnie wysłuchasz...
Dziękuję za to, że potrafimy się śmiać z siebie nawzajem
Dziękuję za to, że mamy swoje sprawy- małe i duże
Dziękuję za to, że czasem nie ma słów...jest milczenie
Dziękuję za to, że mamy wspólne marzenia i wspomnienia
Dziękuję za takie chwile jak wczoraj...
=M=
Taakkk...nie ma to jak czasem wylookac na ziemi leżącą tabliczkę od Wc...i na dodatek ją podniesć...i co z tego, ze obok stoi wedkarz...a po długim pobrzeżu chodzą ludzie...nam to nie przeszkadzało:)...dzieki za miły spacerek Asiorku:*
=M=
Zapomniałam. Jak mogłam? To było wczoraj. Pierwsza rocznica śmierci. Nie wybaczę sobie...
***
Wycieczka instruktorska - nawet nie pomyślałam, że może być tak zabawnie. Wydawało mi się, że pójdziemy do teatru, że śpimy w hufcu. Pojawiliśmy się jednak w klubie U7, a na noc pojechaliśmy do Kobysewa. Oj, zasypało, zasypało. Jak miło było znowu tam być, powróciły wspomienia, przyjemne chwile, których nie zapomina się szybko. Teraz też było przyjemnie. Grono było małe, aczkolwiek odwrotnie proporcjonalne do atmosfery. Była kolacja przy świecach z muzyką z pogranicza poezji śpiewanej i szant, która udzieliła się humorom niektórym z nas, relaksacja metodą autogenną Schultza (tzn. przejście mózgu ze stanu beta do stanu alfa - niesamowite przeżycie), gitary, śpiew, fotki, rozmowy, krótki sen... Droga powrotna również obfita w przygody: trzykrotne pchanie samochodu, poślizg o 180 stopni na nieodśnieżonych drogach...
***
Ale sypie za oknem. Światła miasta ledwie przebijają się przez gęstwinę śniegu. Nie! Zimie mówię NIE - stanowczo! Asiorka