Komentarze: 1
Kurcze czas praktyk...niby wolność...no właśnie "niby". Dzisiejszy dzień był okropny..juz od samego rana: wielkie oblężenie autobusu "B" (ale na szczęście mam spore muły to się wepchnęłam:P...nawet udało mi się usiąść). W ogóle myślałam, że umrę tam..jakaś babeczka za mną tak sie wypsikała "niby"perfumem...że waliło jak diabli...
No dobra wysiadłam i podążyłam w kierunku miejsca praktyczek: ZUSu...hmm..a tam..nawał roboty..
Zamknęli mnie w archiwum i cały dzień wkładałam i układałam jakieś dokumenty według kolejności NIPu...uświadomiłam sobie, że już nie rozróżniam ludzi po nazwisku tylko po ich NIPie:( ale na szczęscie dołączyła do mnie kumpela..i zaczęło sie obijanie i szaleństwo:) ach jak miło było pokopać i poskakać po aktach podatników:) sa sa sa jak znajdziecie kiedys na swoich dokumentach ślady butów to możecie być dumni bo...to moje:P:) oj był tak becznie, że zwijałam się po podłodze i mało co brakowąło, a pęcherz nie wytrzymał by obciążenia:P Godzina 14.00- WYBAWIENIE:)
Potem pierwsza lekcja angielskiego:) hmmm bardzo fajny nauczyciel mi sie trafił:) jest w Polsce od dwóch tygodni..Jest z Nowej Zelandii, a jak dużo umie mówić po polsku to nie uwierzylibyście...kurde ledwo co mówi Dzieńdobry:( cały czas nawija po angielsku...a jak mu powiedziałam, ze nie rozumiem co on do mnie mówi to zaczął mi tłumaczyć...po angielsku hmmm no z deczka mała presja:) ale jest bardzo sympatyczny:) i śmiesznie wymawia polskie imiona:) godzina 18.00- WYBAWIENIE:)
A TERAZ..... HOME SWEET HOME:)
=M=