To nie jest reklama...
Komentarze: 5
Latała po pokoju i brzęczała. Ona - wielka, czarna mucha, a jej imię brzmiało Esmeralda. Dosłownie byłam "na granicy nerwicy". I wreszcie nadeszła ta chwila, kiedy postanowiłam ją... ZABIĆ. Ale jak każdy z nas dobrze wie, zabójstwo z premedytacją wcale nie jest taką łatwą sprawą. Chwilę się zastanowiłam jaka śmierć byłaby dla muchy najlepsza, a kiedy zapaliła siężarówka nad moją głową, wstałam i złapałam za... łapkę na muchy.
Dokładnie w chwili, kiedy "łapka" była tuż - tuż owada, usłyszałam cieniutki głosik: "Nie zabijaj mnie! Jestem ciężarna!". Moje serce ogarnęła litość dla biednej muszki i jej nie narodzonego dziecka. Ale kiedy zobaczyłam skrzyżowane łapki Esmeraldy (potocznie oznaczające KŁAMSTWO) i wystającą z jej kieszeni prezerwatywę UNIMIL (to nie jest reklama), zrozumiałam, że skubana mnie oszukała. Jesczeraz spojrzałam na jej wielkie przestraszone oczy i posklejane skrzydełka (zlał ją bowiem zimny pot), po czm ponownie się zamachnęłam. Kontem oka widziałam jak Esmeralda wyciąga do mnie brudną od psich nieczystości łapkę, ale nie było już dla niej ratunku (bo nienawidzę brzęczenia... buhaha). Po chwili na ścianie widniała czerwona plama po rozgniecionej muszce. Zresztą nie pierwsza... Łola
MORAŁ: Uważaj na manekina bo ci się mózg powygina. Asiorka i Kasiorka
Dodaj komentarz