Tak sobie
Komentarze: 0
Piątek. 4.30 pobudka. 5.26 autobus. 5.35 Marta - LOT. Kiosk - szybkie piwo. Policja. Kartuska - szybkie piwo. 6.40 - autokar - 6,5 godziny męczarni, wpółnych rozmów, jedzenia, postojów. Warszawa. Deszcz. Transalpinium - Muzeum Narodowe. Deszcz. Parasolka. Frytki. Deszcz. Mokre nogi. Czyste niebo. Pałac Kultury. Teatr Studio. Marylin Mongoł. Fotka. Autokar. Skarpetki. Nigdy w życiu. Sen. Pozycja nr 1. Postój. Pozycja nr 2. Sen. Gdańsk. Taksówka.
***
Lubię takie spontaniczne decyzje. Martuś zaproponowała - tylko głupi by się nie zgodził. Było calkiem sympatycznie, jak na takie zimne popołudnie. Muszę czytać "ucztę" Platona, ale nie moge się zmusić. Liczę na farta, a może nie będzie sprawdzianu. Wiem, że to niemożliwe, a jednak wmawiam sobie... Za dużo wolnego czasu było ostatnio. Organizm przyzwyczaił się do snu, lenistwa. Długie weekendy to ostatnio sprawa prawie powszechna. Taka Polska. Nie narzekam. Asiorek
Dodaj komentarz